Po drodze zaczął mi się pruć plecak (miałem nie dużo kasy więc większość rzeczy musiałem zabrać ze sobą- trochę ciężki był), nie powiem jako że szwaczka ze mnie niezła to wpadłem w lekką panikę. Całą przesiadkę w Tczewie siedziałem na dworcu i szyłem plecak- i wiecie co, to nie jest takie trudne ;) Swoją drogą nieźle tam musiałem wyglądać :D
Z Tczewa do Poznania jechałem z prawdziwym mistrzem kucharskim, koleś opowiadał przez 2-3h o swojej robocie, naprawdę takich fachowców to podziwiam :) Dobrze, że nie byłem głodny :P