No dobra, takiego spontanu to jeszcze nie przeżyłem i nie miałem pojęcia, że stać mnie na niektóre akcje które mnie czekały :P
Zacznijmy jednak od początku- mając kilkaset złotych w portfelu, jak zwykle dużo chęci i brak pomysłu na cokolwiek znalazłem parę podobnych mi osób w internecie z takimi samymi problemami. Jak to z zupełnie nieznajomymi osobami (które poznać miałem dopiero w podróż) niektóre polubiłem, z większością niestety chyba nie przypadliśmy sobie do gustu ;/ Tak czy inaczej ruszyłem poprzez Poznań/Wrocław do granicy a po drodze ekipa się dosiadała- łącznie 6 osób. Plan był następujący 3 pary (chłopak dziewczyna- jesteśmy za równouprawnieniem :P ) wyjeżdżają rano, pokonują jednodniowy odcinek i wieczorem spotykamy się znów razem ciesząc się że przeżyliśmy... :)
P.S.
Naprawdę nikt się nie znał- poznaliśmy się przez internet :D
P.S.2
Jak zwykle co się chyba staje tradycją straciłem /w sumie oni stracili/ aparaty, nie powiem sam lekko dopomogłem wrzucając jedną dziewczynę do Dunaju- kto by pomyślał, że miała taki delikatny aparat :P